Przepraszam, że tak długo tu nie zaglądałam, ale wiecie...są wakacje. ; > I baaardzo dużo dzieje się teraz w moim życiu osobistym. Trochę ciężko to ogarnąć...
Ostatnio kliknęła mi się Missha Perfect Cover. Już kiedyś miałam próbkę i bardzo podkreślała mi zmarchy pod oczami...ale wtedy używałam więcej kremu, niż powinnam, dodatkowo dopiero co wstępowałam w kosmetyczny świat Azji, więc zmarchy były dużo głębsze. Ostatnio bebiku używam o wiele mniej, na buzię idzie kilkanaście maluteńkich kropelek - kiedyś było ich kilka, ale każda miała sporą objętość. I nie kładę go pod oczy w ogóle, od kiedy zaczęłam podkreślać woreczki pod oczami białą kredką. Po prostu jest tam zbędny, tylko by przeszkadzał.
Postanowiłam więc dać jej jeszcze jedną szansę, jako iż polubiłam ostatnio tę markę. Dzisiaj przyszła, mam ją na buźce i póki co jestem bardzo zadowolona.
Dodatkowo mój chłopak trochę zaszalał...miałam ja bowiem zamówić piankę czyszczącą Misshy(truskawkową!), jako iż skończyło mi się moje "jajko" Skinfooda. Była tania, recenzje były całkiem - całkiem, nie wierzę w magiczne superoczyszczanie porów tych pianek, zależy mi tylko na całkowitym wyczyszczeniu buźki z makijażu, toteż bez dłuższego zastanawiania się powędrowała w moim umyśle do zakładki "kupić". Oznajmiłam chłopakowi, że wrzucę to do watch list na eBay i żeby w domu zamówił...
Zapomniałam o tym. Ale w watch list coś już było...
Nature Republic Bee Venom BB Cream, który Monika chciała kiedyś kupić. No i biedak myślał, że to właśnie to...bebiszon kosztował 17$. Pianka niecałe 7.
Więc trochę się w finansach przejechaliśmy. No ale frajdę będę z tego mieć, nie powiem. ; >
Dobra. Koniec bleblania o zakupach. Chciałabym Was zaprosić na mojego nowego bloga(niedługo wielkie otwarcie), gdzie bleblać będę o wszystkim, co niezwiązane z Azją: perfumach(a to w szczególności, ostatnio zamawiam chociaż jeden flakon na miesiąc), kosmetykach europejskich, modzie, trikach urodowych, muzyce, przemyśleniach, filmach. Taka myślodsiewnia. : 3 Klik:
R O U G E 3 V E N B R I G H T E R
No okk. Recenzja.
Liese Designing Jelly II Swing Wave
Suche fakty
Jest to niesklejający i nieobciążający żel do włosów mający nadać im naturalny skręt bez użycia ciepła.
W ofercie marka ma jeszcze cztery inne:
I Tidy Straight - wygładzający
III Nuance Make - nadający objętości
IV Move & Flow - nadający objętości i podkręcający końcówki
Multi Accent - nadający objętości i mocno "targający" włosy
Cena
Od 11$ na eBay za pojemność 75ml.
UWAGA!
Jeśli zamierzasz kupić JAKIEKOLWIEK azjatyckie produkty do włosów(tych
marek, które słyną z genialnych tego typu kosmetyków, m. in. właśnie
Liese, Shiseido itd.) na eBay, bądź bardzo czujna! Większość
sprzedawców pochodzi z Tajwanu, Hong Kongu i Tajlandii i BARDZO ŁATWO
jest trafić na PODRÓBKĘ! CZYTAJ KOMENTARZE WYSTAWIONE PRZEZ INNYCH
UŻYTKOWNIKÓW, ZWŁASZCZA TE NEGATYWNE!Mi
udało się kupić oryginały, ale zanim do mnie doszły(a doszły na
szczęście szybko) zdążyłam się najeść sporo stresu.
Moje spostrzeżenia
Jego konsystencja jest właśnie żelowa, trochę lejąca się. Jest przezroczysty. Pachnie jak klasyczny produkt do włosów. Pojemnik jest elegancki, prosty i przyjemny dla oka, a także praktyczny, ubezpieczony w dozownik.
Kupiłam go, ponieważ ostatnio mam straszną fazę na loki. Ale swoje wiem, prostownica i lokówka w sposób okropny potrafią włosy zniszczyć(to co mam teraz na głowie, a to co miałam dwa lata temu to niebo, a ziemia,..) postanowiłam wypróbować opcję Liese.
Jak nakładam? Wyciskam jedną pompkę(dokładnie taka ilość, jaką wypluwa mi wystarczy) i wmasowuję dość energicznie w całe włosy, dodatkowo ugniatając je i skręcając w palcach.
Kupiłam go, ponieważ ostatnio mam straszną fazę na loki. Ale swoje wiem, prostownica i lokówka w sposób okropny potrafią włosy zniszczyć(to co mam teraz na głowie, a to co miałam dwa lata temu to niebo, a ziemia,..) postanowiłam wypróbować opcję Liese.
Jak nakładam? Wyciskam jedną pompkę(dokładnie taka ilość, jaką wypluwa mi wystarczy) i wmasowuję dość energicznie w całe włosy, dodatkowo ugniatając je i skręcając w palcach.
Efekt końcowy to faktycznie loki i to bardzo ładne, naturalne, ale skręt jest całkiem mocny...jednakże żelek zadziałał TYLKO na grube kosmyki, te mocniej wycieniowane(na których skręceniu zależało mi najbardziej) pozostały nienaruszone.
Efekt loków utrzymywał się później kilka godzin. Dla efektu long lasting warto spryskać je lakierem.
A czy utrwala po użyciu lokówki?
NIE.
Niestety, jeśli użyjemy go po lokówce, zupełnie zniszczy nam efekt. Jeśli użyjemy go przed lokówką, to...nic nie zrobi, nie utrwali nam ich, ani nie ułatwi "lokowania", za to pomoże lokówce nam je bardziej popsuć.
Po użyciu żelu lepiej umyć ręce, bez tego mogą się odrobinę lepić.
Produkt nie skleja włosów, chyba, ze użyjemy go za dużo, jest niewidoczny i nie obciąża.
Po użyciu żelu lepiej umyć ręce, bez tego mogą się odrobinę lepić.
Produkt nie skleja włosów, chyba, ze użyjemy go za dużo, jest niewidoczny i nie obciąża.
Podobnie jak jego bracia, jest całkiem wydajny jak na 75ml.
Nie wysusza włosow.
Minusem jest cena - prawie pięćdziesiąt złotych to gruba przesada. Takie produkty bez problemu możemy kupić w polskich supermarketach, a ich ceny zaczynają się od 9zł w górę...
Nie wysusza włosow.
Minusem jest cena - prawie pięćdziesiąt złotych to gruba przesada. Takie produkty bez problemu możemy kupić w polskich supermarketach, a ich ceny zaczynają się od 9zł w górę...
Podsumowanie
Ja z żelu jestem całkiem zadowolona. Co prawda szkoda tych górnych, mocniej wycieniowanych kosmyków, ale szczerze powiedziawszy byłam bardzo sceptycznie do tego produktu nastawiona - recenzje dzielą się na te "łał! łał, jej, jaki on jest cudny!" i na te mocno negatywne i zawiedzione, więc...nie jest źle. : >
Werdykt
3,5/5
Trwałość mogłaby być ciut większa. Nie działa na cienkie włosy. Ale może kiedyś jeszcze kupię. Teraz jednak muszę przetestować dwa pozostałe żelki. : 3
A Wy? Macie jakieś doświadczenia z marką Liese?
PS O jakim produkcie chcecie następną recenzję? Bebik, kosmetyk pielęgnacyjny, kolorowy? : 3