Wybaczcie, kochani, ale na dzień dzisiejszy kończę z renezjami azjatyckich kosmetyków, ponieważ:
- nie mam na to za dużo czasu
- nie mogę tego robić ze względu na fakt, że już nie aplikuję pojedynczych kosmetyków pielęgnacyjnych, zaczęłam to w ostatnich miesiącach robić "w zestawach" i widzę, że przynosi to lepsze efekty.
Ciężko jest w takim wypadku recenzować pojedynczy kosmetyk, tym bardziej, że nie mam pojęcia, czy to on samodzielnie coś zdziałał, czy pomógł mu w tym inny.
Ale żeby nie odejść bez słowa - bo moje zamiłowanie do "azjatek" nie minęło i nie minie nigdy i zaraz dowiecie się, dlaczego tak - postanowiłam wypisać wam, jaki wpływ na moją twarz miały kosmetyki azjatyckie, co się w niej zmieniło przez te 9 miesięcy.
ZMARSZCZKI
To, na czym najbardziej mi zależało, to ich likwidacja. Nie wiem, jak to się stało, ale widocznie moja skóra jest bardzo na nie podatna, ponieważ w ciągu zeszłego roku pojawiły się i były tak głębokie, że "można było w nich grzebać łopatą", jak to ujęła wdzięcznie Monika. Były to zmarchy w tzw. "dolinie łez" i te takie bruzdy ciągnące się od płatków nosa do kącika ust(są bardzo ludzkie i wiele osób takowe posiada od urodzenia, ale ja TAK GŁĘBOKICH nie miałam nigdy, dlatego naprawdę byłam ich stanem załamana). Przez dziewięć miesięcy stosowania azjatyckich kosmetyków wygładziły się i prawie ich nie ma. Szczerze powiedziawszy, moja buzia wygląda lepiej każdego dnia.
Jestem przekonana, że to zasługa kosmetyków z syn - ake, tym bardziej, że coś z tymi zmarchami zaczęło się dziać po wykończeniu tubki mojego pierwszego kremu z tym peptydem.
Jak polecam go stosować?
Na noc. W przypadku łatwo wchłaniających się kremów, grubszą warstwą. Ja jakoś tak mam przeczucie, że likwidację i nawilżenie robimy w nocy, a rano nawilżenie i zapobieganie, ogółem: ochrona. Na mnie działa.
NAWILŻENIE
Rewelacyjne. Buzia jest mięciutka, nawilżona, bez podrażnień. Przed stosowaniem "azjatek" - przesuszona, wiecznie podrażniona, szczypiąca.
KOLORYT
Myślałam, że to taki pic na wodę z tym rozjaśnianiem, ale jednak nie. Arbutyna w prawie każdym kosmetyku robi swoje. Moja buzia jest jaśniejsza, to pewne. O ton, lub nawet dwa od reszty ciała. Bardzo mi się to podoba.
Zniknęły naczynka na płatkach nosa! A jeszcze niedawno były tak niesamowicie widoczne...
Mam nadzieję, że ten krótki wpis Was przekonuje. Jedynym dla mnie minusem kosmetyków azjatyckich dla mnie jest cena i dostępność. Jednak co jakiś czas trzeba trochę poniżej dwóch stów wydać i to jest niefajne(i nie nówię teraz o zakupach w Polsce. Haha. W polskich sklepach internetowych już dawno bym zbankrutowała - marże są straszne.). Czas oczekiwania na paczki tez nie jest jakiś wybitny - nieraz potrzebowałam czegoś "na już", a musiałam te dwa tygodnie przeczekać.
To by było na tyle. Dziękuję, że zaglądaliście na makemyownbeauty. : 3