niedziela, 21 kwietnia 2013

Jedziemy z tym koksem, czyli recenzja: Lioele Pinkpop Moisture Cream

Opowiem Wam dzisiaj o moim pierwszym produkcie pielęgnacyjnym uwielbianej przez wielu marki Lioele, czyli kremie nawilżającym Pinkpop Moisture Cream.



Krem ten zakupiłam na Pinkmelon za 50zł. Oryginalny opis kremu ze sklepu:

"Nawilżający krem-żel do twarzy. Zamknięte w kapsułkach ekstrakty odżywcze i nawilżające przy kontakcie ze skórą pękają i uwalniają się przywracając twarzy optymalny poziom nawilżenia i zdrowszy wygląd. Dobre nawilżenie skóry to podstawa w walce z przedwczesnym starzeniem się komórek."

Jak sprawdził się u mnie? Na wejściu zaznaczę, że podeszłam do niego bardzo sceptycznie - to chyba najtańszy produkt pielęgnacyjny marki Lioele(na Ebay możemy go kupić już za 7$). Reszta ich produktów tego typu jest często bardzo droga - niektóre kremy kosztują nawet 25$ - w przeliczeniu ok. 76zł!
Krem faktycznie ma żelową konsystencję - nie ma w sobie nic z gęstości typowych białych, aksamitnych kremów, jednakże nie jest też typowym żelem. Jest bowiem ciut tłusty - ale tylko troszeczkę i jest to chwilowe uczucie. Ma jasny, różowawy kolor, a w środku faktycznie znajdują się białe "glutki", czyli kapsułki w których rzekomo zamknięte są jakieś ekstrakty odżywcze.
Zapach ma identyczny, jak żel myjący Nivei i jest to bardzo przyjemny zapach - taki świeży. Chociaż niektórych może drażnić, czujemy go jeszcze trochę po aplikacji.
Na opakowaniu(plastikowym, przezroczystym z różowym logo i nakrętką, baardzo prostym) producent twierdzi, że produkt należy nałożyć na twarz i delikatnie wklepać dla lepszego zaabsorbowania przez skórę. I faktycznie, jeśli go nie wklepiemy osiągniemy raczej kiepski efekt - krem nie wchłonie się odpowiednio i będziemy miały tłustą powłoczkę na buzi. Po wklepaniu wchłania się błyskawicznie. I tutaj zaczną się moje "ochy" i "achy". :)
Produkt bowiem równie błyskawicznie pozbywa się przebarwień. Cała moja twarz obsypana jest pięknymi różowymi kropeczkami tu i ówdzie - ot, popękane naczynka. Krem usunął je i ujednolicił tym samym koloryt. :D Oczywiście nie na zawsze(a szkoda : |), ale po każdej jego aplikacji przebarwienia znikały, jak po starciu gumką. Pure magic.
Czy nawilża? TAK. Ten produkt zdecydowanie nawilża i robi to całkiem nieźle. Po nałożeniu skóra jest mięciutka i gładka. Jako iż moja skóra ma swoje humory i lubi się przesuszać musiałam niestety tak czy inaczej nakładać cieniutką warstwę zwykłego kremu(w sensie nie żelowego, po prostu kremowego kremu ;)), żeby po nałożeniu makijażu nie odznaczały się żadne suche skórki. Choć przyznam, że po użyciu samego Pinkpopu nie odznaczały się jakoś tragicznie, w każdym razie dużo mniej niż przed jego zakupem. No ale ja ich nie znoszę, więc musiałam ją jeszcze jakoś natłuszczać.
Po skończeniu opakowania moja buzia była w dużo lepszej kondycji - nie była aż tak przesuszona, jak przed stosowaniem tego kremu, była też doskonale odżywiona, taka promienna. :)
Jedynymi wadami tego kremu/żelu są opakowanie i wydajność. Słoiczek 50ml wystarczył mi zaledwie na niecały miesiąc stosowania, a kiedy produktu było dużo, po zakręceniu go wyciekało z niego trochę. Gdy natomiast niechcący strąciłam łokciem opakowanie z blatu w łazience i upadlo na ziemię...otworzyło się. Serio, jakby samo się odkręciło. Nie było uszkodzone na pewno, domykało się wcześniej normalnie, bez żadnego problemu. Myślę, że przy mocniejszym uderzeniu mogłoby też pęknąć. Więc jest ono niestety niezwykle niepraktyczne. : |

Podsumowując:
❤ Cena
❤ Działanie
❤ Zapach
❤ Konsystencja
- Wydajność
- Opakowanie
Ogólna ocena: 4/5
Czy kupię ponownie: na pewno. 
Komu polecam: każdemu typowi cery, jednakże dla osób z cerą suchą na pewno nie jako produkt samodzielny - odżywia i nawilża, ale "sucharki" będą potrzebować dodatkowego natłuszczenia, tak jak było w moim przypadku.

Dla chętnych jeszcze skład:

water, butylene glycol, alcohol denat., cyclopentasiloxane, PEG/PPG-17/6 crosspolymer, niacinamide, betaine, hydrogenated vegetable oil, cetyl ethylhexanoate, stearic acid, dimethicone/vinyl dimethicone crosspolymer, vegetable oil, sodium hyaluronate, dimethicone, phenyl trimethicone, arginine, allantoin, portulaca oleracea extract, adenosine, bifida ferment lysate, copper tripeptide-1, carbomer, acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, disodium EDTA, phenoxyethanol, methylparaben, cl14700, fragrance

To by było na tyle. W następnej recenzji opiszę wam inny koreański krem - tym razem marki Secret Key i troszkę rozpiszę się o działaniu naszych ślimaczków. Zatem do napisania wkrótce. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz