sobota, 10 sierpnia 2013

Wkurzona jestem, to się poskarżę, o!

Takk. Dzisiaj nadszedł ten dzień, kiedy przelała się czara goryczy.
Notka dotyczy moich próbkowych zakupów na popularnym Asian Store.
Będzie krótko, nerwowo i zwięźle, co by nie zacząć bełkotać bez sensu okraszając przy tym wypowiedzi przekleństwami.

Kupiłam ja na przełomie stycznia i lutego kilka próbek bebików. Były to Lioele Waterdrop, Missha Perfect Cover, Ginvera Green Tea Nude Cover i Bio - Essence Bio Platinum.
Lioele było w formie tubkowej i miało pojemność 5ml, Missha - 2ml w słoiczku, natomiast Ginvera i Bio - essence po 2ml(chyba) w saszetkach. 

Z Lioele i Misshą było wszystko cacy. Chyba.
Z Bio - Essence i Ginverą już nie.
Bio - Essence - twaróg na twarzy. Śmierdzi platyną w sposób wręcz nachalny.
Ginvera - brązowe, lejące się g*wno na twarzy. 
Pomyślałam: okej. Pewnie nie są dla mnie. Tak też bywa.
Przelałam sobie resztę Bio - Essence do szczelnego słoiczka, wrzuciłam do mojej wielkiej kosmetyczki ze wszystkim z myślą, że kiedyś może na bloga wrzucę swatcha porównawczego.

Ale coś mi nie dawało spokoju.
Bio - essence taki zachwalany, twarz ma być po nim jak milion dolarów(wg. wizażanek i blogerek). Hm. Coś tu jest nie tak.

Minęły sobie trzy miesiące, nastał maj. Naanakov siedzi sobie jak to ma w zwyczaju na Wizażu i wymienia kremy, które są dla niej zbyt matowe/podkreślają jej zmarszczki.
O, dziewczyna chętna na niebieską "petitkę" Holiki i krem Lioele(pozdrawiam ją cieplutko, jeśli to czyta : D). Oferuje Bio - Essence Bio Platinum. Hmm.
Nie wiem dlaczego, ale już wtedy zaświtała mi w głowie niepokojąca myśl, że z tą próbką mogło być coś nie halo.
Dobra, biorę. Wymiana dogadana, mam krem i...ojej. 
Buzia naprawdę wygląda po nim jak milion dolarów!

Mijają sobie kolejne dwa miesiące, nastaje sierpień.
Naanakov znowu siedzi sobie na Wizażu. Dziewczyna oferuje Ginverę(ją też pozdrawiam! : D). Biorę.
Przychodzi.
Domyślacie się reszty historii, prawda?


No więc tak. Już NIGDY więcej nie kupię saszetkowych próbek w tym sklepie. Prawdę mówiąc, nie wiem nawet, czy kupię tam jeszcze cokolwiek.
Opcje są dwie:
1. próbki zniszczyły się pod wpływem temperatury i zostały źle zapakowane/były przeterminowane

Okej. Napisałam z tą wersją maila do Asian Store, ale pani prowadząca sklep zbyła mnie tekstem, że przecież zanim one do nich przyjdą muszą jeszcze zostać do nich wysłane z Korei. Że nikt wcześniej się nie skarżył. Że to pewnie zależy od mojej indywidualnej pielęgnacji/sposobu odżywiania się(!). I że nie wie, jak je lepiej zapakowywać.

RLY?
Stosowałam te próbki na przeróżne sposoby: na krem, bez kremu, wklepując zgodnie z zaleceniami producenta, rozsmarowując, nawet użyłam pędzla. Efekt był za każdym razem taki sam. Jadłam normalnie.

2. próbki były fejkami.


Jak było naprawdę? Nie wiem.
 Ale za to wiem, co zobaczyłam tydzień temu, po odkręceniu słoiczka z "próbkowym" Bio - Essence.
Twardy, zaschnięty, śmierdzący platyną krem.
Słoiczek był szczelny i dobrze zakręcony.

Jeśli z Waszymi próbkami tych kremów(lub innych!) też działo się coś dziwnego - były lejące się, tłuste i dziwnie pachniały, a przy tym w ogóle nie chciały zaschnąć jakkolwiek na buzi - wiedzcie, że kremy w wersji pełnowymiarowej się tak nie zachowują.

Koniec.



PS Czy Wam przydarzyło się coś podobnego, czy tylko ja mam takie szczęście?

4 komentarze:

  1. czytam! ciesze sie,ze sie na tobie sprawdzil bio essence :) dla mnie holika okazala sie idealna, ale gorzej jak zaczely sie upaly, poza tym sie opalilam i musialam sie przerzucic na cos ciemniejszego. a lioele stosuje jako rozswietlacz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że czytasz i że Tobie również przydały się kremy. : > Mi Bio - Essence bardzo do gustu przypadł, tylko teraz zrozumiałam, czemu dziewczyny piszą, że używają go tylko na specjalne okazje...wydaje się, że zaraz zniknie, taką ma konsystencję. : D

      Usuń
  2. Kurcze to mnie zmartwilas... Myslalam ze kupienie z AsianStore to bedzie sposob na kupienie oryginalnego kosmetyku... Myslisz ze sprzedaja podroby? Na razie kupuje na e-beayu i zawsze sie zastanawiam czy krem zle lezy bo jest nie dla mnie czy dlatego ze jest made in China..

    Masz moze jakiegos wyprobowanego sprzedawce ktory posiada w swojej ofecie kosmetyki Hada Labo?
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie jestem pewna, czy asianstore sprzedają podróbki, ale po czymś takim mogę jedynie stwierdzić, że jest to dla mnie mocno niepewny sklep i kupować już u nich nie zamierzam absolutnie nic.
    nigdy nie kupuj na eBay od sprzedawców z Chin!
    jeśli chodzi o HadaLabo, wiem, że dużo osób ceni sobie użytkownika alphabeautyuk, który mimo tego, iż jest z Hong - Kongu, sprzedaje wyłącznie oryginały. niedługo pewnie sama u niego coś zamówię. : >

    OdpowiedzUsuń