Pieniądze mi odesłali, więc kupiłam inny, o ten. Skład może nie jest jakiś super zachwycający(bardzo dziękuję blogerce za dodanie go), ale już trudno, na inny nie było mnie stać teraz, Mizon się kończy(i dobrze!), a ja swojej kuracji syn - ake nie chcę przerywać.
Dzisiaj krótko zrecenzuję wam wszystkie kremy marki Holika Holika z serii Petit BB. Były to pierwsze moje bebiki i od tamtej pory mam duży sentyment do tej marki.
Kremów jest pięć:
Suche fakty
Essential(pomarańczowy) - dla cery dojrzałej, zawiera kolagen i kawior, walczy z niedoskonałościami i zmarszczkami.
Moisture(fioletowy) - dla cery suchej, zawiera kwas hialuronowy, zapewnia nawilżenie i naturalne pokrycie niedoskonałości.
Clearing(niebieski) - dla cery tłustej/mieszanej/problematycznej, zawiera m.in. olejek z drzewa herbacianego, kryje niedoskonałości, walczy z nadmiarem sebum i zapewnia gładkie, satynowe wykończenie.
Shimmering(różowy) - teoretycznie dla ciemnych cer. Teoretycznie, ponieważ chodzi tutaj o ciemne cery w Azji, które chcą się "wybielić". ;) Więc u nas będzie to oznaczało, że jest on dla bardzo jasnych cer. Zawiera wyciąg z perły, ma za zadanie rozświetlić buzię, kontrolując przy tym wydzielanie sebum.
Watery(zielony) - dla cery normalnej, zawiera wyciąg z zielonej herbaty i wodę glacjalną, naturalnie pokrywa niedoskonałości, nawilża i nie utlenia się.
Cena
Od 20zł w polskich sklepach internetowych i Allegro, od 6$ na eBay za pojemność 30ml.
Moje spostrzeżenia
Zacznę od tych, które miałam najwcześniej.
Shimmering jest bardzo, bardzo, bardzo jasny. Prawie biały, ma w sobie trochę różu. Po dwudziestu minutach ten odcień odrobinę się utlenia. Bardzo dobrze kryje i ślicznie rozświetla, to jest typowy efekt dewy, ale nie taki przesadny, "latarniowy", jak u wszystkich kremów z perłą np. Skin79. Wygładza optycznie zmarszczki, nie włazi w nie. Kontrola sebum jest rewelacyjna. W zimę dopiero po 8 godzinach(bez pudru!) wymagał poprawek i zaczynał się ścierać, w lecie niestety już po 3 godzinach znika. Jego wadą jest fakt, że podrażnia przesuszone i i tak już podrażnione miejsca.
Essential ma już bardziej ludzki odcień. Nadal bardzo jasny, jest tutaj i róż i odrobina żółci. Dopasowuje się do odcienia skóry. Kryje nawet mocniej, niż Shimmering i...to jest niefajne. Jest ciężki, tym kremem da się osiągnąć okropny efekt maski i to bez większego problemu. Bardzo łatwo tu o "ciacho", więc trzeba z umiarem nakładać bebik. Daje lekki efekt dewy, ale taki zwykły, jak u większości istniejących kremów bb. Po czterech godzinach wymaga poprawek, sebum zaczyna się przebijać. Nie zauważyłam z Moniką, żeby coś robił dobrego dla buzi, u niej podobno parę miejsc przesuszył.
Watery ma mocno ciasteczkowy kolor, dużo różu i jeszcze coś...tak jak napisałam, nie utlenia się, odcień jest cały czas ten sam. U mnie krycie określiłabym jako średnie, wystarczające. Niestety nie "zmiękczył" mi zmarszczek. Efekt końcowy na buzi określiłabym jako pół-matowy. Coś tam nawilżył, na buzi utrzymywał się ok. 5-6 godzin bez poprawek i pudru.
Moisture był jasny, odrobinę różowy, po dwudziestu minutach kolor dopasowywał się do odcienia skóry. Bardzo dobrze kryje, optycznie wygładza zmarszczki, nie włazi w nie. Po 5-6 godzinach potrzebne są poprawki, zaczyna schodzić. Całkiem nieźle nawilża.
No i Clearing...Clearing jest żółtkiem, typowym żółtkiem bez żadnych różowych tonów. Nie jest też taki super jasny, jak jego bracia. Krycie określiłabym jako średnie w kierunku pełnego. Efekt jest matowy, ale nie taki plaski, twarz nadal wygląda na ludzką. U mnie utrzymywał się 4 godziny w nienaruszonym stanie(cera mieszana), ale z pudrem. Bez - godzinę krócej. Nie zauważyłam żadnej poprawy cery, ale może to dlatego, że używałam go zbyt często.
KAŻDY z tych bebików ma cztery wspólne cechy. Po pierwsze: cudowny zapach, taki perfumowany, kwiatowy(zauważyłam, że ogółem większość kosmetyków tej marki bardzo ładnie pachnie). Po drugie: każdy z nich podkreśla "wypukłe i okrągłe" niedoskonałości i suche skórki. Po trzecie: każdy z nich ma taką samą konsystencję - gęstą, ale łatwo rozprowadzającą się. Po czwarte: są całkiem wydajne. Shimmering(który mi pozostał, resztę porozdawałam, chcąc zrobić miejsce dla innych bebiszonów) skończył mi się po czterech miesiącach.
I podejrzewam też, że każdy z nich(tak jak Shimmering) nie sprawdzi się w lecie, są po prostu za gęste.
Podsumowując
To nie są na pewno złe bebiki. Ale należy je traktować raczej z przymrużeniem oka - nie spodziewajcie się, że Wasza cera po stosowaniu ich poprawi się na lepsze, bo się nie poprawi. To tylko kolorowe kosmetyki, ale już nie podkłady i należy o tym pamiętać przy zmywaniu. Na skórze wyglądają naturalnie, są niedrogie i nie ma problemu z ich kupnem. Myślę, że początkujące w sprawie kremów bb będą bardzo zadowolone. Ja byłam. :) I to one spowodowały, że "ugryzłam:" temat azjatyckich kosmetyków.
Werdykt
Każdy oddzielnie:
Shimmering 4/5
Essential: 2/5
Watery: 3/5
Moisture: 4/5
Clearing: 3/5
Polecam wszystkie, oprócz Essential'a. Myślę, że mimo ich wad każda dziewczyna znajdzie tutaj któryś dla siebie.
I chyba jeszcze kiedyś któryś z nich kupię.
Ale to już wtedy, kiedy nie będę miała nic w planach do testowania. ; >
A w następnej notce recenzja białego żelka Liese! : D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz