poniedziałek, 3 czerwca 2013

Specjaliści od efektu dewy - kto robi to dobrze, a kto produkuje latarnię w kremie?


To, że uwielbiam tzw. "dewy finish" nie jest dla moich znajomych niczym nowym. Moja buzia wygląda w takim wykończeniu młodziej, bardziej świeżo i zdrowo.
Dewy finish ma za zadanie stworzyć iluzję, iż nasza twarz jest "wilgotna", spryskana wodą, tak jak to wygląda wtedy, kiedy wychodzimy spod prysznica. Nie ma nic wspólnego z nadmiernym wydzielaniem się sebum. ;) Wygląda to tak:

Reklama kosmetyku mającego nadać taki "wodny" połysk - Nymph Aura Volumer od Etude House(czy tylko ja uważam, że niektóre ich kosmetyki są mocno przereklamowane?)


Ten efekt często mylony jest ze zwykłym rozświetleniem. Niesłusznie, ponieważ dewy finish wygląda bardziej "fizycznie", mamy wrażenie, że gdy dotkniemy twarzy, będzie ona lekko wilgotna. To efekt lustra. Co ciekawsze, większość rozświetlaczy daje właśnie taki efekt. 

Kremy bb słyną z tego wykończenia, ale...no właśnie. Większość z nich odbiega od "dewy", pozostawiając na buzi tłustawy połysk. Zdrowy, ale...to nie to.  Nie zastygają, są nadal lekko wyczuwalne na twarzy. Są to m.in. kremy Skin79(np. Oriental Gold). 
I chyba właśnie po to stworzono  kremy, które mają zawierać w sobie sproszkowane perły, rubiny itd.. Mają one zastygać, kontrolować przy tym sebum i nadawać skórze efekt lustra. I powiem wam, że do tej pory tylko jedna, jedyna marka dała sobie z tym radę. Producenci bowiem nie potrafią dobrze wyważyć, ile owych pereł, rubinów i innych kamieni powinno w kremie być, żeby to wyglądało prawidłowo. 
Marki, które wypróbowałam i które wciskają nam latarnie to Skin79(m.in. Waterdrop BB Cream - za duży, niezdrowy, bardzo świetlisty blask) i Shara Shara(Natural Shining -przy czym ten to dopiero daje latarnię! : D jest i tłustość i zbyt dużo drobinek!). 

A marka, która daje sobie z tym radę?
Holika Holika.
Producenci naprawdę wiedzą, jak się do takiego efektu zabrać. Krem Petit Shimmering BB Cream i Real Skin Finish dla cery suchej i normalnej nie zawierają wielkich, nachalnych drobinek, nadają dokładnie taki efekt, jaki marka przedstawia w swoich reklamach. Niestety, bebiki marki Holika Holika(nie wszystkie!) mają tendencję do okrutnego podkreślania suchych skórek i innych "wypukłych" niedoskonałości, do tego Shimmering jest dosyć ciężki, u mnie nadaje się tylko do noszenia w zimę.
Kocham je mimo to i z bólem serca muszę przyznać, że nie sprawdzą się u większości cer. 



Więc co robić? Szukać dalej?
Można. Takich kremów trochę na rynku jest, ale niestety ciężko je znaleźć, a już w szczególności ciężko natrafić na te dobre. No i zdecydowana większość jest też dosyć droga...a próbek brak.
Ale nie trzeba szukać. Efekt dewy bez problemu można stworzyć rozświetlaczem w kremie, sztyfcie, lub w płynie, np. marki Inglot. Nie polecam tych w pudrze - trzeba się trochę naszukać, żeby znaleźć dobry, bardzo dużo takich rozświetlaczy nadaje wyjątkowo nieestetyczny, ultradrobinkowy efekt.
Ja bardzo lubię ten pod oczy marki Benefit(Sephora) Ooh La Lift. Jest idealny do stworzenia "wilgotnego" wykończenia(a pod oczy to już inna bajka ;)).

Wystarczy nałożyć rozświetlacz na kości policzkowe, środek nosa, pod łuki brwiowe i na środek czoła. I voila! Ale uwaga - z rozświetlaczem bardzo łatwo przesadzić, więc nakładamy go stopniowo, najpierw małą warstwę i w miarę potrzeby dokładamy więcej.

Oczywiście dewy finish nie jest dla wszystkich. Osoby z cerą tłustą nie będą zadowolone, ich sebum może być nie lada konkurencją dla wodnego połysku. Natomiast dla osób z cerą suchą i normalną to może być wybawienie - buzia "ożyje" i będzie sprawiała wrażenie bardzo idealnie nawilżonej i wypoczętej. Jako posiadaczka cery mieszanej, przyznam, że ten efekt i mnie bardzo pasuje. Ale wiadomo - każda buzia lubi co innego, należy próbować wszystkiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz